
Wojna celna USA vs UE
Wojna celna między UE a USA — skutki podatkowe i strategiczne wyzwania
Zespół CASP
W ostatnich miesiącach eskalacja konfliktu handlowego między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi przybrała nową formę — cła stają się narzędziem nacisku politycznego, a ich konsekwencje wykraczają daleko poza bilanse handlowe. Propozycja Komisji Europejskiej, by od połowy 2026 roku podnieść cło na stal z 25 do 50% w przypadku importu przekraczającego ustalony próg, stała się jednym z symptomów reakcji na globalny nadmiar produkcji, w tym stali subsydiowanej. To zjawisko ma kilka wymiarów, które w praktyce oznaczają nowe wyzwania podatkowe, kosztowe i strategiczne dla przedsiębiorstw działających po obu stronach Atlantyku.
Cło to w gruncie rzeczy forma podatku importowego — narzut, który podnosi cenę towaru w kraju importującym. Gdy UE podnosi stawkę na stal, podnosi ona koszt importowanego surowca dla producentów stali, hut i przemysłu maszynowego. To z kolei może prowadzić do wzrostu cen finalnych produktów, mniejszych marż i konieczności rewizji łańcuchów dostaw.
Jednak efekty tego często odbijają się echem. USA już nałożyły cła na stal i aluminium w wysokości 50%, co wynika z decyzji administracji Prezydenta Trumpa w 2025 r. [źródło] W reakcji UE zapowiedziała środki odwetowe na produkty amerykańskie o wartości miliardów euro: bourbon, motocykle, produkty rolne itp. [źródło].
Konflikty celne często przechodzą w spiralę wzajemnych restrykcji, co potęguje ich negatywne skutki. Cła importowe są formą podatku konsumpcyjnego. Firmy, które dotąd importowały stal z rynków trzecich lub spoza UE, będą musiały ponosić dodatkowe koszty importowe. Te koszty mogą być przerzucane — w całości lub częściowo — na ceny produktów końcowych, co w praktyce oznacza wzrost inflacji lub zmniejszenie marży.
Dla przedsiębiorstw objętych podatkiem dochodowym, podwyższone cła mogą być uznawane (w niektórych jurysdykcjach) za koszt uzyskania przychodu lub za koszt prowadzenia działalności operacyjnej. W zależności od prawa lokalnego, taki koszt może obniżać podstawę
opodatkowania, choć często będzie wymagał weryfikacji — czy cło zostało faktycznie poniesione i udokumentowane.
Grupy międzynarodowe z zakładami produkcyjnymi w różnych państwach będą musiały rozważyć, jak alokować koszty ceł w transakcjach wewnątrz grupy. Wzrost ceł może skłaniać do przesuwania produkcji bliżej rynków konsumpcyjnych lub innej reorganizacji łańcuchów dostaw, by unikać podwójnego opodatkowania lub dysproporcji cen transferowych. Dla przedsiębiorstw kluczowe będzie elastyczne zarządzanie łańcuchami dostaw — lokowanie produkcji bliżej rynków zbytu, przemyślane umowy długoterminowe, optymalizacja kosztów logistycznych i finansowanie zapasów.
Cła są — z punktu widzenia budżetu — źródłem dochodu fiskalnego. Obciążenia celne mogą częściowo zastąpić inne daniny w sytuacji, gdy państwa chcą kompensować straty podatkowe wynikające z obniżania ulg lub ulg inwestycyjnych. Jednak takie przesunięcie nie jest neutralne ekonomicznie — cła są mniej efektywnym mechanizmem alokacji zasobów niż podatki dochodowe i mogą zniechęcać do importu i specjalizacji. W analizie CEPS wskazuje się, że choć porozumienie UE–USA w sprawie taryf (tariff deal) może przynieść tymczasową ulgę, w dłuższej perspektywie cła prowadzą do zakłóceń handlowych i wzrostu kosztów po obu stronach [źródło].
Twarda polityka celna może być instrumentem nacisku geopolitycznego — państwa stosują cła nie tylko z przyczyn ekonomicznych, ale w celu wymuszenia ustępstw w innych obszarach (polityka klimatyczna, normy technologiczne, dostęp do surowców). W tym kontekście podatki i cła splatają się z polityką zewnętrzną. Ponadto wyzwaniem staje się koordynacja globalnych standardów — w obliczu wojny celnej UE i USA coraz częściej pojawiają się pomysły konwencji międzynarodowych, mechanizmów arbitrażu celnego i protekcji konsumentów w globalnych łańcuchach handlowych.